środa, 25 września 2013

Rozdział 15


Oczami Damona:

            Obudziłem się wcześnie rano. Za oknem było pochmurno, a z nieba padał deszcz. Spojrzałem na dziewczynę leżącą spokojnie na mojej piersi. Dryfowała gdzieś na jawie. W miejscu gdzie zdarzyć się może wszystko.
            Do tej pory, miałem wrażenie, iż to, że Elena mnie kocha, jest tylko snem. A gdy otworze oczy, wszystko pryśnie jak bańka mydlana. Bo jak, tak cudowna dziewczyna może czuć coś do mnie? Ona jest delikatna, opiekuńcza, a ja? Jestem zabójcą. Aroganckim idiotą, który myśli tylko o sobie. W głębi duszy wiedziałem jednak, że uczucia dziewczyny są prawdziwe.
Niespodziewanie Elena poruszyła się. Otworzyła senne oczy i powitała mnie delikatnym uśmiechem.
-Dzień dobry.- Przywitałem się grzecznie.
-Dzień dobry.- Odpowiedziała zaspana, przeciągając się. Zadarła głowę do góry i delikatnie mnie pocałowała. –Która godzina?- Zapytała. Spojrzałem na zegarek stojący na etażerce przy łóżku.
-Dopiero po ósmej, ale przydałoby się już wstać.
-Daj mi trochę czasu. Musze się obudzić.- Mocniej przywarła do mojej piersi.
-Piętnaście minut wystarczy?- Spytałem śmiejąc się.
-Aha.- Odparła zadowolona. Próbowałem wstać, jednakże dziewczyna nie ułatwiała mi tego. Za żadne skarby nie chciała mnie puścić. –A ty gdzie?
-Po auto do pensjonatu.
-Teraz? Nie możesz chwili poczekać?- Zrobiła krótką pauzę. –Zaraz, zaraz. Wcześniej, w życiu nie ominąłbyś takiej okazji.- Spojrzała na mnie z wyrzutem. –Ty próbujesz mnie trzymać na dystans.
-To nie tak…- Zacząłem.
-A jak? Damon zrozum, mi naprawdę na tobie zależy.
-Wiem. Rozumiem i mi na tobie też.
-Ale…- Ponaglała.
-Ok. Będę szczery. Boję się, że jak tylko mój brat odzyska człowieczeństwo, ty polecisz do niego.
-Nie zrobię tego. Już nie. Ostatnim razem przegiął. Powinien mi powiedzieć o tym wszystkim.
-Wcześniej czy później mu wybaczysz.
-Może i wybaczę, nie lubię trzymać urazy. Z resztą sam o tym wiesz. Ale nie wrócę do niego. Na pewno.- Powiedziała dobitnym głosem. –To ciebie kocham.- Musnęła ustami moje. –To, co zostaniesz?- Udawałem zamyślonego.
-Zależy, co z tego będę miał…- Odparłem z lekkim uśmiechem.
-Zależy, co takiego byś chciał…- Odpowiedziała sprytnie.
-A zgodzisz się?- Drążyłem.
-Może…- Przeszyłem ją spojrzeniem. –No dobrze zgodzę się.- Uległa.
-No, więc, niezależnie od tego czy znajdziemy dzisiaj Stefana, czy nie, wieczorem zabiorę cię w pewne miejsce.
-Gdzie?
-Niespodzianka.
-Mam rozumieć, że zapraszasz mnie na randkę?
-Jeżeli tak chcesz to nazwać to owszem, zapraszam cię na randkę.- Pocałowałem ją.
-Zgoda, ale mam nadzieję, iż stroje galowe nie obowiązują.- Zaczęła się śmiać. –A właśnie. Zanim pojedziemy na poszukiwania, moglibyśmy zajrzeć do akademika? Muszę porozmawiać z Caroline i Bonnie oraz przebrać się w coś normalnego. –Wskazała głową na szafę.
-Ale tylko na chwilę.
-Wiem.- Po chwili dodała. -Masz jakiś trop? Cokolwiek, co mogłoby nas naprowadzić na ślad Katherine?
-Nic. Trzeba będzie pytać ludzi. A że ona lubi mieć nas no oku, to powinna być gdzieś w okolicy.
-Mam nadzieję.
-Ja też.- Powiedziałem cicho. Przeniosłem wzrok na zegarek. –A teraz wstajemy. Czeka nas ciężki dzień.


Oczami Bonnie:

            Jak każdej niedzieli, leżałam wygodnie na łóżku i przeglądałam księgi czarów. Spojrzałam w lewo, gdzie Caroline siedząc przy biurku robiła makijaż.
-Stroisz się, dla Klausa?- Zaśmiałam się, na co blondynka wbiła we mnie mordercze spojrzenie.
-Nawet mi nie przypominaj.
-Niech ci będzie.- Jednak po chwili milczenia dodałam. –Ale tak na serio, w co się ubierzesz?
-W golf i spódnice do ziemi. Do tego pożyczę od Eleny glany. Jak mnie wkurzy to mu dokopie.- Zaczęłyśmy się śmiać.
-A tak naprawdę?
-Mówię prawdę. Może wtedy przestanie mnie rozbierać wzrokiem.
-Skąd wiesz? Może jego taki strój pociąga?- Znowu Wybuchnęłyśmy śmiechem. –To człowiek starej daty. Nie wiadomo, co takiemu w głowie siedzi.
-Racja. Zmieniam zdanie. Ubiorę tą czerwoną sukienkę i czarną kurtkę.
-I buty Eleny?- Zaczęłyśmy chichotać.
-To jest myśl, ale chyba wolę kozaczki.
Przerwało nam pukanie do drzwi. Poderwałam się z miejsca i podbiegłam otworzyć. W progu stała Elena z Damonem. Trzymali się za ręce, co mnie bardzo ucieszyło.
-Hej.- Powitała mnie z uśmiechem. –Zapomniałam kluczy.- Uścisnęłyśmy się.
-Caro! Patrz, kto przyszedł.- Krzyknęłam do blondynki.
-Elena! Cześć.- Te również się przytuliły. –A i ty też tu jesteś.- Spojrzała na towarzysza naszej przyjaciółki.
-Też się cieszę, że cię widzę.- Stwierdził sarkastycznie Damon.
-Nie możecie być dla siebie mili? Wcześniej nawet wam się to udawało.- Zachęcała ich szatynka. –Przynajmniej próbowaliście się tolerować.
-Wiesz jak trudno to przychodzi? Odzwyczaiłam się już. Wcześniej… No właśnie wcześniej, to ty już wszystko pamiętasz?
-Tak.
-Tak szybko?- Teraz to ja się odezwałam.
-Podziękuj mojemu braciszkowi.- Odezwał się wampir.
-O, czym on mówi?
-Opowiem w skrócie. Pojechaliśmy po Stefana, ten wyłączył człowieczeństwo. Trochę go zirytowałam. Wbił mi butelkę w nogę. Straciłam sporo krwi wraz z werbeną. Damon zamknął brata w piwnicy, po czym przywrócił mi wspomnienia. W tym czasie Katherine odbiła Stefana. To chyba wszystko.- Spojrzała na starszego Salvatore.
-Bardzo ogólnikowo, ale chyba tak.- Odparł.
-Czyli nie wiecie gdzie jest Stefan?- Spytała Caro.
-A niby skąd? Jedziemy go szukać. Martwię się, iż Katherine z nim nie wytrzyma. Co ja gadam? Przecież ja się modle, żeby niewytrzymała.- Damon teatralnie wymachiwał rękami. Spojrzałam na Elenę wpatrywała się w niego jak w obrazek.
-Bo wy też nie wiecie wszystkiego.- Zaczęła wampirzyca. –Wymyśliłyśmy plan, tylko musicie znaleźć Stefana. Mianowicie Klaus go zahipnotyzuje.
-Ale on nie jest bezinteresowny.- Zauważyła Elena. –Czego chce?
-Umówić się z Caroline. -Prychnęłam.
-Idę z nim dzisiaj. I cieszę się jak diabli.- Dodała dziewczyna. Dopiero teraz zobaczyła złączone dłonie Eleny i Damona. –A wy ten tego, razem? –Para spojrzała po sobie. Najwidoczniej nie omawiali tego tematu.
-Tak.- Powiedziała cicho dziewczyna patrząc na wampira. Ten tylko ją przyciągnął ją do ciebie i delikatnie pocałował.
-Tak.- Powiedziała wyraźniej już do nas. W tym samym momencie chłopak zwrócił się w moją stronę i bezgłośnie powiedział dziękuje.
-Tylko wiesz, jeżeli ją skrzywdzisz…- Nie dane mi było dokończyć.
-Zamienisz mnie w ropuchę?- Prychnął. Jednak po chwili dodał. –Nie skrzywdzę jej.
-Trzymam za słowo.
-Jeżeli musisz. Dobrze, Elena zbieramy się. Bierz, co ci potrzebne i jedziemy szukać fana wiewióreczek.
            Dziewczyna ruszyła do szafy. Wyciągnęła parę ciuchów, które schowała do plecaka. Zarzuciła go na ramię, pożegnała się z nami i wyszła wraz z Damonem.


Przepraszam, że dodany tak późno. Nie byłam w stanie napisać go wcześniej. Mam nadzieję, iż nie jest taki zły. 
Pozdrawiam. ;)

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 14



Oczami Eleny:

            Otworzyłam oczy i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Byłam zdezorientowana, ale mimo to wiedziałam, kogo pragnę ujrzeć. Wreszcie moje oczy natrafiły na tą właśnie osobę.
-Damon.- Wyszeptałam i rzuciłam się w ramiona chłopaka. –To naprawdę ty.- Po policzkach zaczęły lecieć mi łzy. –Jesteś tu.
-Ciii… Tak jestem.- Uspokajał mnie kojącym głosem. -Wszystko w porządku.
            Przylgnęłam do niego mocniej. Siedzieliśmy tak w milczeniu, wtuleni w siebie jeszcze parę minut. Wreszcie się od niego odsunęłam. Spojrzałam głęboko w jego niebieskie, wyrażające troskę oczy. Byłam na niego zła, ale też niesamowicie cieszyłam się z jego obecności. Niespodziewanie do głowy przyszedł mi pewien pomysł, który bez dłuższego namysłu postanowiłam zrealizować. Podniosłam prawą rękę i z całej siły uderzyłam wampira w polik. Damon spojrzał na mnie ze zdziwieniem, wyrzutem, ale też zrozumieniem i potarł obolałe miejsce.
-Należało mi się.- Stwierdził beznamiętnym tonem.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Skoro nie wiem, to oświeć mnie. Za co takiego oberwałem?
-Domyśl się.- Rzuciłam tylko i podniosłam się z łóżka.
-A ty gdzie?- Spytał zaskoczony.
-Przewietrzyć się.- Odpowiedziałam beztrosko. Powoli ruszyłam w kierunku drzwi.
-Myślisz, że pozwolę ci wyjść samej z domu?- Wyczułam niedowierzanie w jego głosie.
-Nie.- Wzruszyłam ramionami. –Ale jestem głodna, a z doświadczenia wiem, że nie znajdę tu nic innego do spożycia jak alkohol.- Zrobiłam krótką pauzę. –To idziesz, czy nie?- Z niechętną miną podszedł do mnie i zeszliśmy na dół.


Oczami Stefana:

            Siedziałem na skórzanej kanapie rozkoszując się smakiem krwi. Co prawda była zimna i średnio świeża, ale leprze to niż nic.
Był już późny wieczór, a ja nawet nie mogłem iść się zabawić. To wbrew mojej naturze. Cholerna Katherine. Zawsze wszystko potrafiła spieprzyć. A teraz siedziała sobie obok mnie i sam nie wiem, co robiła. Starała się mnie zirytować, to pewne.
-Nie uda ci się.- Stwierdziłem.
-Ale, co?- Udawała zdezorientowaną.
-Posłuchaj, nie wiem, w co grasz i w szczerze mam to gdzieś. Trzymasz mnie tutaj z jakiegoś nieznanego mi powodu. Myślę, że chcesz sprowokować Damona, albo Elenę. Nie wiesz jednak wszystkiego.- Uśmiechnąłem się.
-Czego?- Prowokowała mnie. -Wierz mi, mam swoje źródła i wiem, co nieco. –Wzruszyła ramionami. –A mówiąc to zapewne miałeś na myśli ten atak rozbitą butelką?- Nie odpowiedziałem. –Mówiłam już, że wiem wszystko?
-Skoro mnie gościsz może zapewniłabyś mi jakąś rozrywkę? Nudzę się.- Zmieniłem temat.
-Skoro tak ładnie prosisz.- I usiadła okrakiem na moich kolanach, zaczynając dziko całować moje usta.


Oczami Eleny:

            Wyszliśmy już z baru i skierowaliśmy się w stronę mojego domu. Mało się do siebie odzywaliśmy. Atmosfera była gęsta, do tego stopnia, że można byłoby w niej pływać. Spojrzałam na napiętą twarz Damona. Znałam tą minę. Był zły i zacięcie o czymś myślał.
-Możesz przestać?- Zirytowana przerwałam ciszę.
-O, co ci chodzi?
-Jak to, o co? Jesteś zły i nie zaprzeczaj. Znam cię długo i potrafię stwierdzić, kiedy coś cię gryzie.
-Nic mi nie jest.- Stwierdził zgryźliwie.
-Kłamiesz, to też potrafię poznać. Powiedz mi, o co chodzi.- Poprosiłam.
-Ok. Jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć to dobrze.- Zrobił krótką przerwę. –O ciebie.
-O mnie?- Zdziwiłam się. –Chodzi ci o to, że cię uderzyłam? Należało ci się. Z resztą, co ty byś zrobił, gdybyś nagle dowiedział się, iż ktoś wymazał ci pamięć? Do tego w tak ważnych momentach? I wyjechał, na całe cztery lata, zabierając jakąś część siebie z twojego serca?- Teraz już wykrzykiwałam te pytania. –Nie wiedziałam, o co chodzi. Czułam pustkę. Nie chciałam nigdzie wychodzić, a przyjaciele powiedzieli mi, że się zmieliłam. –Chciał mnie przytulić jednak odsunęłam się.
-Przepraszam.- Powiedział cicho, lekko zmieszany. –Ale zrozum, taka była umowa. Kochałaś Stefana, a nie mnie.
-Kto powiedział, że cię nie kochałam? Po prostu bałam się tej miłości. Bałam się.- Powtórzyłam bardziej do siebie niż do niego.
-Przecież ty i mój brat…- Nie wiedział jak dokończyć.
-A widzisz go tu? Bo ja nie.
-Nie nadążam. To, co tak naprawdę do niego czujesz?
-Kocham go, ale tak jak Jeremy’ego czy Matta. To, co do ciebie czyje jest…- Próbowałam dobrać odpowiednie słowa. –Inne. Bardziej intensywne i prawdziwe.
-Nie wierze…
Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Chciałam udowodnić, że mówię prawdę. Niewiele myśląc podbiegłam do wampira i namiętnie pocałowałam, przelewając do pocałunku wszystkie uczucia, jakie czułam w tamtym momencie. Od tęsknoty, po przez radość, ból, nadzieję, smutek, kończąc na miłości. Zaskoczony wampir prawie od razu odpowiedział na pieszczotę. W reszcie oderwaliśmy się od siebie. Łapczywie łapałam powietrze. Podniosłam wzrok na twarz Damona. Uśmiechał się i patrzył na mnie tak, jakbym była najwspanialszym prezentem, jaki kiedykolwiek dostał.
-Teraz mi wierzysz?
-Nie do końca…- Powiedział i ponownie przyciągnął mnie do siebie. Musnął ustami moje usta, czekając, żebym to ja pogłębiła pocałunek. Tak też się stało. W końcu odsunęłam się od niego i oparłam czoło o jego czoło.
-Kocham cię.- Wyszeptałam.
-Ja ciebie też.- Uśmiechnął się. –Ale muszę cię ostrzec, teraz to już zupełnie nie będziesz mogła się mnie pozbyć.
-Tak jakby było to możliwe wcześniej…- Zaśmiałam się. -Swoją drogą, pogodziłam się już z tym faktem.
-Miło mi to słyszeć.- Złapał mnie za rękę. –Teraz wracajmy. Musisz się wyspać, bo jutro czeka nas poszukiwanie Katherine i mojego braciszka.- Kiwnęłam potwierdzająco głową i ruszyliśmy w dalszą drogę.
***
            Leżałam już w łóżku, przytulona do Damona. Chłopak delikatnie głaskał mnie po plecach, co jakiś czas całując mnie w czoło, w policzek czy jakąś inną część ciała, która przyszła mu do głowy. Cieszyłam się z jego obecności. Dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Wiedziałam o nim już wszystko, no prawie wszystko.
Myślą, która nie dawała mi spokoju był powód, dla którego wampir wyłączył człowieczeństwo. Pamiętałam, dlaczego pokłócił się ze Stefanem, ale jeszcze wtedy posiadał uczucia. Musiało istnieć coś, co aktywowało ciemną stronę Damona.
-Damon?- Spytałam szeptem. –Mam pytanie.
-Tak?
-Dlaczego wyłączyłeś człowieczeństwo?
-Kiedy?- Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Na samym początku, po twojej przemianie.- Odpowiedziałam zmieszana.
-Stefan ci nie powiedział? O naszej siostrze?
-Siostrze?
-Nie powiedział ci.- Na jego twarzy zagościło niedowierzanie. -No, więc mieliśmy młodszą siostrzyczkę. Miała na imię Melissa, ale i tak każdy do wołał niej Mel. Była drobną, ruchliwą blondyneczką z burzą loczków, niebieskimi oczami i wiecznie uśmiechniętą buzią. Wiesz jak traktował mnie ojciec. Najważniejszy był Stefan i tylko Stefan. Cała reszta nie powinna w ogóle istnieć. Z nią było tak samo. Dlatego zawsze się nią opiekowałem. Po tym jak mój braciszek zabił rodziców Mel trafiła do domu dziecka. W tamtym czasie dzieci musiały same na siebie zarabiać, prawie nic nie jadły i spały na gołej podłodze. Nie ważne z jak dobrej rodziny pochodziły.- Jego oczach pojawiły się łzy. –Ona miała jeszcze bardziej utrudnione zadanie, ponieważ była kobietą. Na każdy możliwy sposób starałem się jej pomóc. Odwiedzałem ją, przynosiłem jedzenie. To wszystko robiłem w tajemnicy, a dziewczynce powiedziałem, iż jestem jej aniołem stróżem i aby nikomu o mnie nie mówiła. Pewnego dnia w ośrodku wybuchł pożar. Spaliła się, a ja przybyłem za późno. Nie mogłem jej pomóc. Zginęła mając jedynie dziewięć lat.- Przytuliłam go mocno.
-Tak mi przykro.- Po moich policzkach popłynęła samotna łza.
-To było dawno. Nie rozpamiętujmy.- Powiedział słabo. –A teraz śpij.- Zamknęłam oczy i oddałam się w objęcia Morfeusza, cały czas myśląc o siostrze braci Salvatore.




Przepraszam, że tak późno dodany. Mimo to mam nadzieję, że się podoba. ;) Proszę o wasze opinie ;) Pozdrawiam ;*

środa, 11 września 2013

Rozdział 13


Oczami Eleny:

Patrzyłam głęboko w błękitne oczy Damona. Zaraz odzyskam to, co straciłam. Zaczynałam obawiać się przeszłości, ale nie ma już odwrotu. Chciałam się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego czuje do wampira to, co czuję? Dlaczego mu ufam i dlaczego zależy mi na nim?
-Pamiętaj. Pamiętaj wszystko. Co do dnia, godziny, minuty, sekundy...
            I właśnie w tej chwili przed oczami zaczęły mi przelatywać obrazy, dźwięki, rozmowy. Ale nie było tak jak się spodziewałam. Wszystko widziałam, jakby to, działo się tuż obok mnie. Jakbym oglądała film, ze mną w roli głównej. W przyspieszeniu, ale mimo to wszystko było spójne i logiczne.
            Nasze pierwsze spotkanie, samą mnie zdziwiło. Damon wziął mnie za Katherine. Był miły i życzył mi wszystkiego dobrego, wszystkiego, o czym marzyłam. „Może gdybym poznała ciebie pierwszego…” Te słowa zaszumiały mi w głowie. I spotkałam. Niestety wampir wymazał mi to wspomnienie. Miałam mu to za złe. Będzie się musiał tłumaczyć. Nie odpuszczę.
            Następnie przyszedł czas na jego sprzeczki z bratem, poszukiwanie i nienawiść do Katherine, klątwa sobowtóra, próby ochrony mojej osoby za wszelką cenę, jego opieka nad Rose. Były momenty, w których chciało mi się śmiać i w których płakać.
            W reszcie doszło do momentu, gdy Damon został ukąszony przez wilkołaka. „To bardziej żałosne niż myślałem.” Powiedział osłabiony. „Ciągle jest nadzieja.” Chciałam go pocieszyć. „Podjąłem wiele decyzji, które tak mnie urządziły. Zasłużyłem na to. Zasłużyłem na śmierć.” Stwierdził, nadzwyczajnie spokojnym tonem. „Nie. Nie zasłużyłeś.” Uparcie pozostawałam przy swoim. „Zasłużyłem, Eleno, jest w porządku. Bo gdybym wybrał inaczej, nie spotkałbym cię. Tak mi przykro. Zrobiłem tyle rzeczy, które cię zraniły.” Widziałam łzy w jego oczach. „W porządku. Wybaczam ci.” Powiedziałam szczerze. „Wiem, że kochasz Stefana. I, że zawsze to będzie Stefan, ale ja kocham ciebie. Powinnaś to wiedzieć.” Wyznał. „Wiem.” W tym momencie nie potrafiłam z siebie nic więcej wykrztusić. „Powinnaś mnie poznać w 1864. Polubiłabyś mnie.” Nawet na łożu śmierci potrafił żartować. „Lubię cię teraz. Takiego, jakim jesteś.” Pochyliłam się i delikatnie pocałowałam wampira. „Dzięki.” Wyczułam wdzięczność w jego głosie. „Nie ma, za co.” Odpowiedziałam. I chodź wiedziałam, iż wszystko dobrze się skończyło, bo wampir w dalszym ciągu żyje, czułam łzy na policzkach. Pragnęłam się do niego przytulić. Poczuć, że jest blisko mnie i nic mu nie grozi.
            Później pojawił się problem z Klausem. Stefan zawarł z nim umowę, by ratować brata i odszedł. Stał się taki, jaki był teraz. Rozpruwaczem. Natomiast Damon zajął się mną. Był opiekuńczy, starał się mnie pocieszyć oraz pomagał mi odnaleźć młodszego Salvatore.
            Oddając mi naszyjnik, który wcześniej zgubiłam, wyznał „Muszę to powiedzieć, musisz mnie wysłuchać. Kocham cię Eleno. Tylko, dlatego, że cię kocham, nie mogę być przy tobie egoistą. Nie możesz o tym wiedzieć… Nie zasługuję na ciebie, ale mój brat tak. Boże, chciałbym, żebyś to pamiętała, ale tak nie będzie.” I znów wymazanie pamięci. Oj będzie się ostro tłumaczył. Najgorsze było to, iż w tym momencie czułam to samo w stosunku do niego.
            Widziałam drogę, jaką przeszedł, aby się zmienić. Dla mnie. Z wampira bez człowieczeństwa do wampira z założoną maska, którą nieczęsto dawało się zdjąć. Tylko mi się to udawało.
            Przed oczami pojawił mi się ganek. Stałam na nim z Damonem. Spytałam go: ”O czym ty mówisz, winny? Czemu?”. Odpowiedział: „Winny za to, czego pragnę.”. Nastała chwila milczenia. „Damon…” zaczęłam, jednak nie pozwolił mi dokończyć: „Wiem, wiem. Wierz mi, rozumiem. Dziewczyna brata i w ogóle.” Zszedł ze schodów werandy, zatrzymał się i wrócił. „Nie, nie. Wiesz, co? Jeśli mam czuć się za coś winny, to będę czuł się winny za to.” Pocałował mnie.
            Od tego czasu miałam mętlik w głowie. Stefan wrócił i nie był już jedynym mężczyzną, którego kochałam. Miejsce koło niego zajął Damon. Za wszelką cenę starałam się rozwiązać tą sytuację. Wyjechałam ze starszym Salvatore do Denver, pod pretekstem odbioru Jeremy’ego. Zatrzymaliśmy się w motelu. Tam pocałowałam Damona, jednak wkrótce się pokłóciliśmy.
            Wróciłam do Mystic Falls. Musiałam dokonać wyboru. Był niesamowicie trudny. Ostatecznie moim chłopakiem został Stefan. W tedy nie miałam pojęcia, że będę żałować tej decyzji.
            Dowiedziałam się o umowie, jaką zawarli bracia. Otóż, gdy wybrałam jednego, ten drugi miał wyjechać. Zdenerwowałam się i to bardzo. Chciałam powstrzymać Damona, nie wiedziałam jak bez niego przeżyję. Biegłam przez las na celu mając tylko i wyłącznie dogonić go. I udało mi się. Zaczęłam go prosić, aby został, nie opuszczał mnie. Niestety nie dawał za wygraną. Przed wyjazdem podarował mi naszyjnik, ten, który noszę do tej pory, pocałował, wymazał pamięć i wyjechał. Tak po prostu. Opuścił mnie na całe cztery lata.
            Ocknęłam się i rozejrzałam po pokoju.


Oczami Damona:

           Podniosłem Elenę i zaniosłem do mojego pokoju. Delikatnie położyłem ją na materacu, a sam usadowiłem się obok.
Przyglądałem się twarzy dziewczyny. Wyrażała mnóstwo zmieniających się emocji. Zaczynając od radości, kończąc na rozpaczy. Co jakiś czas delikatnie ocierałem łzy, które ciekły z jej niesamowitych oczu.
Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać po jej ocknięciu. Strasznie mocno obawiałem się jej reakcji. Wiem, że w życiu zrobiłem dużo złych rzeczy i boję się, iż dziewczyna mi ich nie wybaczy.
Leżałem jeszcze dobre dwie godziny rozmyślając, jaka może być jej reakcje. Niespodziewanie Elena otworzyła oczy i zaczęła rozglądać się po pokoju. W końcu jej wzrok natrafił na moją osobę.


Oczami Caroline:

            Razem z Bonnie siedziałam w akademiku i czekałam na Klausa. Obawiałam się spotkania z pierwotnym po tym, co się ostatnio wydarzyło. Jednak miałam plan, dzięki któremu może, uda się przywrócić Stefanowi człowieczeństwo i grzechem było by nie spróbować.
Usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Poderwałam się z krzesła, aby je otworzyć. W progu tak, jak się spodziewałam stała hybryda.
-Witaj Caroline.- Przywitał mnie i wszedł do środka. Rozejrzał się i kiwnął głową na moją przyjaciółkę. -Bonnie.
-Klaus.- Rzekła kulturalnie czarownica. Chodź nie darzyła pierwotnego sympatiom, zawsze potrafiła się zachować.
-Więc, z jakiego powodu mnie zaprosiłyście?- Od razu przeszedł do rzeczy.
-Stefan wyłączył człowieczeństwo.- Zaczęłam. Nie dał mi skończyć.
-Tak, słyszałem. To straszne.- Udawał troskę. –Jednak nie rozumiem, co ja mam z tym wspólnego?
-Liczyłam na twoją pomoc.- Starałam się mówić spokojnie, mimo tego, że w środku całą mnie roznosiło.
-Pomóc powiadasz? Zamieniam się w słuch.- Zakpił.
-Zahipnotyzujesz Stefana, aby ten włączył uczucia.
-A, co z tego będę miał?- Droczył się.
-Dlaczego musisz być takim materialistą?
-Kto powiedział o rzeczach materialnych? Kochana, na myśli miałem spotkanie z tobą.
-Proponujesz mi randkę?- Prychnęłam.
-Jeżeli tak chcesz to nazwać to owszem, proponuje.
-A, jeżeli się nie zgodzę?
-To nici z hipnozy.- Powiedział lekkim tonem. Zapadła chwila ciszy.
-Dobrze. Pójdę.- Rzekłam zrezygnowanym głosem.
-Będę jutro o osiemnastej. Ubierz się ładnie.- Ruszył do drzwi.
-A Stefan?
-Najpierw spotkanie, a dopiero potem obowiązki.- Rzucił i wyszedł.
Stałam jak ta głupia, co chwila przenosząc wzrok z drzwi na Bonnie. Ta siedziała cicho, jednak ja czułam że jest rozbawiona całą tą sytuacją.




I tak oto jest trzynasty rozdział :) To, że trzynasty mam nadzieję, że nie znaczy iż pechowy ;p Czekam na wasze szczere opinie w postaci komentarzy ;) Pozdrawiam :*

sobota, 7 września 2013

Rozdział 12


Oczami Eleny:

            Piwnica pusta, Stefan uciekł. Damon wkurzony. Całe Mystic Falls w niebezpieczeństwie. Żyć nie umierać. Teraz zostało mi tylko powiadomić przyjaciół oraz rodzinę o zaistniałej sytuacji. Wyciągnęłam telefon i napisałam krótką, zwięzłą wiadomość:

Stefan wyłączył człowieczeństwo.
Jest niebezpieczny i nieobliczalny.
Nie mamy pojęcia gdzie przebywa i co robi.
Proszę uważaj na siebie i bądź ostrożny/a.
Jeżeli go zobaczysz daj mi znać.

            Wyślij do: wielu. I po kolei wybierałam imiona bliskich: Bonnie, Caroline, Jeremy, Matt, Ric. Gotowe. Schowałam komórkę z powrotem do kieszeni i spojrzałam na mojego towarzysza. Zamyślony rozglądał się po pomieszczeniu.
-To niemożliwe żeby sam się uwolnił. Prawda?- Przerwałam ciszę. –Myślisz, że to robota…
-Katherine? Owszem.- Powiedział nabuzowany. –Spójrz na to.- Uniósł lekko rękę do góry. Gdy przyjrzałam się dokładniej zobaczyłam, że zwisa z niej długi, ciemny, kręcony włos.
-I wszystko jasne.- Oparłam się o zimną ścianę. –Mamy przechlapane.
-Nie bardzie niż zwykle.- Wzruszył ramionami. –Panienka Pierce ma gorzej. Użerać się z moim bratem bez uczuć…- Zaśmiał się. –Długo nie wytrzyma.
-Nie wierzę…
-W co?- Zbiłam go z tropu.
-Że cię to śmieszy.
-Szukam pozytywów i może też czegoś, co da nam leciutką przewagę.- Uśmiechnął się szelmowsko. –Chodź na górę. Trzeba wymyślić jakiś plan.- Wskazał ręką drzwi. Ruszyłam w ich kierunku.


Oczami Bonnie:

            Kroiłam właśnie cebulę do jakiegoś wynalazku, który wymyśliła Caroline. Oczy strasznie mi łzawiły.
Moje zajęcie przerwał dźwięk SMS-a, wydobywający się nie tylko z mojego telefonu, ale także z komórki przyjaciółki. Spojrzałyśmy na siebie pytająco i poszłyśmy przeczytać wiadomości. Spojrzałam na wyświetlacz. Elena.
            Przeleciałam wzrokiem SMS-a i przeraziłam się. No pięknie, Stefan bez uczuć. Jeszcze tego nam brakowało. Spojrzałam na Caro. Ona też miała strach wymalowany na twarzy.
-Jest źle.- Powiedziałam tylko.
-I to bardzo.- Dodała. –Choć niechętnie to powiem, ale potrzebujemy pomocy.
-A na myśli masz…?
-Klausa.- Odpowiedziała zrezygnowana i wystukała na klawiaturze parę słów.


Oczami Stefana:
           
Obudziłem się w nieznanym mi miejscu, na wielkim łóżku. Byłem osłabiony i obolały. Ledwo podniosłem głowę, aby rozejrzeć się po pomieszczeniu. Było tu jasno i nowocześnie. Duże okno oświetlało cały pokój. Na parapecie stała biała orchidea. Jasno błękitne ściany idealnie komponowały się z białymi meblami i szarymi panelami. Drzwi pozostawiono otwarte tak, że widać było doskonale, równie nowoczesny korytarzyk ze schodami prowadzącymi na niższe partie domu.
Leniwie podniosłem się z łoża. Byłem głodny i w tej chwili myślałem tylko i wyłącznie o krwi. Zszedłem na dół. Starałem się uchwycić jakiś dźwięk, jednak moje zmysły były zbyt uśpione. Otworzyłem jedne z drzwi i znalazłem się w kuchni. Pomieszczenie urządzono bardzo współcześnie. Brzoskwiniowe ściany połączono z beżowymi kafelkami, brązowymi szafkami oraz srebrnymi sprzętami.
Nagle mój wzrok przykuła smukła sylwetka, szatynki o kręconych włosach.
-Katherine. Czemuż zawdzięczam to zaproszenie?
-Tęskniłam. Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- Spytała zalotnie.
-Nie.- Odpowiedziałem krótko. –Masz coś do jedzenia?
-Rh+, Rh-? Co wolisz?- Otworzyła lodówkę.
-Świeżynkę.- Odwróciłem się w kierunku drzwi.
-Przykro mi, ale musisz zadowolić się tym.- Wskazała na woreczek. –Wierz mi też nie jestem tym zachwycona.- Udawała smutek. –A tak w ogóle, kiedy wyłączyłeś uczucia?
-Trudno powiedzieć. Gdzieś pomiędzy „Ja tak dłużej nie mogę”, a „Nie mogę z tobą być Stefanie”.
-No proszę, Elenka już cię nie chce?- Podszedłem do niej i pogłaskałem po policzku.
-Panna Gilbert jest taka sama jak ty. Lubi się bawić facetami. Macie ze sobą więcej wspólnego niż myślicie.- Opuściłem dłoń. –A teraz wychodzę.
-Hola, hola. Nigdzie nie idziesz. Jesteś moim, jak to się nazywa? Zakładnikiem.- Zrobiła krótką przerwę. –Bierzesz woreczek, czy nie?- Wyrwałem jej krew z ręki.
-A jeżeli wyjdę to, co?
-Próbuj.- Popatrzyłem na nią pytająco. –Znajoma czarownica rzuciła zaklęcie. Jesteś na mnie skazany. Mam nadzieję, że się cieszysz.- I znów ten zalotny uśmiech.
-Ta. Skaczę z radości.- Rzuciłem i wyszedłem z pokoju.


Oczami Damona:

            Zaprowadziłem Elenę do salonu. Dziewczyna usiadła na kanapie, a ja skierowałem się do stoliczka z alkoholem.
-Co robisz?- Usłyszałem za sobą dźwięczny głos.
-Myślę.- Odpowiedziałem krótko. –Mój braciszek nie ma gustu, jeżeli chodzi o whisky.- Poskarżyłem się.
-Och… To takie przykre.- Powiedziała z sarkazmem. –Wymyśliłeś coś może?
-Może. Potrzebujemy wiedzmy i Blondi.
-One mają imiona. Byłabym wdzięczna gdybyś zaczął je używać.
-Co tak nie miło? Melisę ci zaparzyć?
-Przepraszam.- Spuściła głowę zawstydzona. –Nie mogę dopuścić do siebie myśli, że coś złego może przytrafić się moim bliskim.
-Hej. Posłuchaj mnie.- Podszedłem do niej i przytuliłem.- Nie dopuszczę do tego żeby coś im się stało. Jasne?- Wypuściłem ją i spojrzałem w oczy.
-Dziękuję.- Powiedziała cicho.
-Nie ma, za co. Przyzwyczaiłem się już. –Urwałem na chwilę. -Chcesz spróbować?
-Czego?- Spytała zdziwiona.
-Poznać przeszłość. Jesteś gotowa?
-Owszem. Ile razy wymazywałeś mi wspomnienia?- Zapytała podejrzliwie.
-Z tym ostatnim to trzy.- Wytrzeszczyła oczy. –Ale na twoją korzyść.- Broniłem się.
-Je też chce pamiętać. Nie omiń niczego.- Zagroziła mi palcem.
-Nie ma sprawy. Teraz?- Chciałem się upewnić.
-Teraz.- Powiedziała pewnie. Spojrzałem jej w oczy.
-Pamiętaj. Pamiętaj wszystko. Co do dnia, godziny, minuty, sekundy...- Zamknęła oczy i bezwładnie osunęła się na kanapę.




I jest nowy rozdział ;) Mam nadzieję,że się spodoba. Czekam na wasze komentarze oraz pozdrawiam :D

środa, 4 września 2013

Rozdział 11


Oczami Eleny:

            Obudziłam się, ale nie chciałam otwierać oczu. Wiedziałam, co ujrzę, gdy to zrobię. Otóż spałam na klatce piersiowej Damona. Słyszałam bicie jego serca i czułam ciepło jego ciała. Wydawało mi się, iż dalej zwiedza krainę snu. Wolałam poczekać, aż się obudzi.
Nie miałam pojęcia, co mu wtedy powiem. Nie wiedziałam czy to, co w tym momencie do niego czuje, czułam też i wcześniej. Dodatkowo jeszcze ten sen… Tak proroczy i tajemniczy. Może moja młodsza wersja miała rację. Może to, co stało się między nami cztery lata temu można było zmienić, albo naprawiać. Może to on miał spędzić ze mną resztę życia. Odgoniłam od siebie te myśli.
To nie jest teraz najważniejsze. Priorytetowymi sprawami w chwili obecnej było przywrócenie Stefanowi człowieczeństwa, ochrona moich najbliższych i odzyskanie wspomnień. Może pozbycie się werbeny z organizmu potrwa krócej niż tydzień. Miałam taką nadzieję.
            Nagle poczułam, że ktoś delikatnie głaszcze mnie po włosach. Powoli otworzyłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Damon patrzył na mnie z troską.
-Witam.- Uśmiechnął się delikatnie. –I jak się spało?
-Jestem zdziwiona, ale dawno tak się nie wyspałam.- Mogłam odpowiedzieć tyle rzeczy, a z całego zbioru słów wybrałam to. Najgorsze, co mogłam powiedzieć.
-Nic dziwnego, jest druga popołudniu.
-Co? Cholera, nie poszłam na zajęcia.- Wpadłam w lekka histerię.
-Hej, spokojnie. Dzisiaj sobota.- Odetchnęłam z ulgą. –Jak noga?- Widziałam, iż się martwi.
-Wydaje mi się, że dobrze.- Zadarłam głowę tak, aby jego twarz znalazła się naprzeciwko mojej. –Uwielbiam twoje oczy.- Nieświadomie powiedziałam to na głos. Dlaczego najpierw nie pomyślałam? Damon uśmiechnął się delikatnie. W jego spojrzeniu widziałam zdziwienie, zmieszanie, ale i miłość? Nie byłam pewna, co do tego ostatniego. W głębi serca miałam taką nadzieję. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia wampir zaczął powolutku przybliżać swoją twarz do mojej. Poczułam ciepłe wargi na moich ustach. Znieruchomiałam, ale tylko na chwilę. Zaraz potem pogłębiłam pocałunek. Był bardzo delikatny. Miałam wrażenie, iż chłopak boi się, że zrobi mi krzywdę. Oderwaliśmy się od siebie. Spuściłam wzrok. Miałam pustkę w głowie, a serce waliło mi jak szalone.
-Przepraszam.- Powiedział prawie szeptem. –Nie powinienem tego robić.
-Nie. Nie o to chodzi. Po prostu, chyba najpierw chciałabym poznać przeszłość. Bo ja…- Nie wiedziałam, co mam rzec. –Ja chyba coś do ciebie czuje.- Spuściłam głowę zawstydzona.


Oczami Damona:

            W uszach cały czas bębniły mi słowa: „Ja chyba coś do ciebie czuje.”. Nie mogłem w to uwierzyć. Jak to możliwe? Ona nawet mnie nie pamięta. Lecz sądząc po tonie jej głosu mówiła całkiem poważnie.
Tylko, co będzie, gdy dowie się, jaki byłem na początku naszej znajomości? Tryskałem wtedy arogancją, sarkazmem i bezczelnością. Czym prędzej odzyska wspomnienia tym lepiej. Będę wiedział, na czym stoję.
            Spojrzałem na nią przenikliwym wzrokiem. Miała spuszczona głowę i najwyraźniej zawstydziła się. Uniosłem delikatnie jej podbródek.
-Ej, spójrz na mnie.- Niechętnie spełniła moją prośbę. –Zrobię wszystko, żebyś odzyskała pamięć. Spróbujemy dzisiaj wieczorem Ostatnio straciłaś dużo krwi i może to wystarczy na pozbycie się werbeny z organizmu. Jednak do tego czasu nie będę odstępował cię na krok.- Ufała mi. Widziałem to w jej pięknej twarzyczce. Leciutko uśmiechnięta kiwnęła potwierdzająco głową. –A teraz umyj się, ubierz i zjedz coś. Jedziemy pognębić mojego braciszka.- Dziewczyna zniknęła za drzwiami w łazience.


Oczami Caroline:

            Znów stałam pod drzwiami rezydencji Mikaelson’ów. Drugi raz w tym samym tygodniu. To nie wróżyło nic dobrego. Zapukałam mocno kołatką. Po malutkiej chwili otworzył mi nie, kto inny jak Niklaus. Był ubrany bardzo elegancko: ciemne jeansy, niebieska koszula i szara marynarka.
-Witam cię, kochana. Nie spodziewałem się ciebie.
-Zdaję sobie z tego sprawę. Chciałam ci podziękować, ale jeżeli nie masz czasu to mogę już pójść.- Próbowałam się z tego, wymiksować. Co przyszło mi do głowy, żeby tu przychodzić i dziękować temu palantowi? Sama nie wiem. Jakaś dziwna siła przyciągała mnie do niego, z czego wcale, ale to wcale nie byłam zadowolona.
-Dla ciebie zawsze znajdę czas.- Zawadiacko się uśmiechnął. –Proszę wejdź.- Odsunął się z przejścia. Ruszyłam na przód. -A i nie musisz dziękować. Zrobiłem to z dobroci serca.
-Z dobroci serca?- Prychnęłam.
-Ludzie się zmieniają.
-Ale nie ty. Zawsze będziesz człowiekiem, który chciał zabić moją najlepszą przyjaciółkę.
-Oj, nie przesadzajmy. To było dawno, kochana. Nie rozpamiętujmy.- Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
-Chyba nie wiesz, co mówisz.
-Daj spokój. Powiedz prawdę, po co tu przyszłaś?
-Podziękować.- Odpowiedziałam krótko.
-Oboje wiemy, że to nie o to chodzi.
-Tak? A o co?
-Naprawdę chcesz wiedzieć?- Kiwnęłam głową. –Więc dobrze. Ciągnie cię coś do mnie. Nie zaprzeczaj.- Podszedł do mnie i pocałował. Na chwilę zatraciłam się w pocałunku, ale zaraz opamiętałam się i go odepchnęłam.
-Co ty do cholery robisz?
-To, o czym oboje marzyliśmy.- Cwaniacko się uśmiechał. Nic nie odpowiadając, odwróciłam się na pięcie i wyszłam z rezydencji. Byłam piekielnie podekscytowana, ale też bałam się swoich uczuć.


Oczami Damona:

            Wjeżdżałem właśnie na posesje. Obok mnie siedziała Elena. Nie odzywała się dużo, tylko patrzyła na mnie tymi swoimi dużymi, brązowymi oczami. Zaparkowałem auto i w wampirzej prędkości pobiegłem otworzyć drzwi dziewczynie.
-Umiem sama.- Uśmiechnęła się.
-Próbuje być dżentelmenem.- Podałem jej rękę i pomogłem wyjść z samochodu. Skierowałem się do wejścia i ruszyłem w kierunku schodów prowadzących do piwnicy.
-Wolisz zostać tutaj, czy iść razem ze mną?- Zwróciłem się do Eleny.
-Chce iść.- Odpowiedziała pewnie. Zeszliśmy po schodach. I od razu coś mi zaczęło nie pasować. Otóż drzwi były otwarte, a w środku nie było nawet śladu mojego brata.
-Gdzie on do cholery jest?- Spytałem.
-Też chciałabym wiedzieć. Trzeba wszystkich ostrzec. Stefan jest niepoczytalny. Nie wiadomo, co mu do głowy strzeli.- Sięgnęła po telefon komórkowy.




I jak tam pierwsze dni w szkole? U mnie masakra dzisiaj miałam osiem lekcji z czego cztery to chemia, a jutro mam cztery matmy... Nie mam pojęcia jak to przeżyje... :/ A wracając do rozdziału, to jak się podoba? Dzisiaj dużo delenki ;D Czekam na wasze opinie i pozdrawiam ;)