środa, 11 grudnia 2013

Rozdział 20



 Oczami Eleny:

            Poczułam delikatny dotyk na policzku. Leniwie uniosłam zaspane powieki. Pierwsze, co ujrzałam to niebieskie tęczówki, wpatrujące się we mnie z ogromną miłością oraz troską. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Dzień dobry- Usłyszałam aksamitny głos.
-Dzień dobry- Odpowiedziałam, delikatnie przeciągając się.
-Jak się spało?- Zapytał Damon, odgarniając niesforne kosmyki włosów z mojej twarzy.
-A bardzo dobrze. Wbrew pozorom nawet się wyspałam…- Zaśmialiśmy się. Tak, to była długa i wyjątkowa noc. –A tak w ogóle to, która godzina?
-Jest wcześnie. Parę minut po piątej. Przepraszam, jeżeli cię obudziłem.
-No proszę. Nie wierze. Damon Salvatore przeprasza- Wstawiłam mu język. Uwielbiałam się z nim droczyć.
-Widzisz, do czego mnie zmuszasz?- Teatralnie pokręcił głową.
-Że się tak dajesz…- Przybliżyłam swoją twarz do jego i delikatnie złączyłam nasze usta. Wplotłam palce w jego kruczo czarne włosy, poddając się rozkoszy. Chłopak nie pozostawał dłużny. Delikatnie błądził rękami po moim ciele. Niespodziewanie zamarł.
-Coś się stało?- Zapytałam zbita z tropu.
-Ktoś jest w domu- Stwierdził marszcząc czoło. –Ktoś w szpilkach –Na twarz Damona wstąpiła irytacja. Doskonale wiedziałam, o kogo chodzi.
            Tak jak się spodziewałam. Drzwi pokoju gwałtownie się otworzyły, a w progu stanęła Katherine. Miała na sobie wyzywającą, krótką, czarną sukienkę i piętnastocentymetrowe szpilki.
-Gdzie Stefan?- Spytała prosto z mostu.
-Witaj. Mnie też miło cię widzieć, choć nie. Nie jest mi miło- Stwierdził, Damon z jadem w głosie. –A tak w ogóle rodzice nie nauczyli cię pukać? Ach.. Zapomniałem. Przecież w jaskini nie było drzwi- Spojrzałam na Katherine spodziewając się jakiegoś wybuchu z jej strony. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Jedyne, co robiła, to wpatrywała się w starszego Salvatore z pogardą.
-Tak, tak. Wiem, że lubisz się popisywać- Podeszła do nas bliżej. –A teraz na poważnie. Gdzie jest Stefan?- Zapytała akcentując każde słowo.
-A skąd mam to wiedzieć? Co ja jego niańką jestem?
-Oj. Nie udawaj. Widziałam was w barze- Uśmiechnęła się przebiegle.
-Nie zaprzeczam, byliśmy tam- Damon wzruszył ramionami. –Złamaliśmy zaklęcie, a mój mały braciszek zwiał.
-Dlaczego ci nie wierzę?
-Niech pomyślę- Odezwałam się po raz pierwszy. –Może, dlatego iż sama zawsze coś kręcisz i nie dopuszczasz do siebie myśli, że ktoś może mówić prawdę?
-Bardzo dobry argument- Pochwalił mnie Damon, całując w policzek. Katherine pokręciła głową z niedowierzaniem.
-Naprawdę jesteście takimi idiotami, czy tylko na takich wyglądanie?- Wampirzyca była wyprowadzona z równowagi. Pierwszy raz widziałam ją w takim stanie. Coś musiało być na rzeczy.
-Czego chcesz od Stefana?- Spytałam poważnym tonem.
-Towarzystwa w podróży- Wzruszyła ramionami.
-W podróży?- Zdziwiłam się.
-No dobrze, w ucieczce- Zamyśliła się chwile. -Wam też radzę… Reszty dowiecie się w swoim czasie. Ale miłe to, to nie będzie. Tylko nie mówcie, że nie ostrzegałam- Podeszła do nas jeszcze bliżej, zacięcie mierząc mnie wzrokiem. –A tak w ogóle robią ci się zmarszczki. O tutaj- Wskazała dłonią kąciki oczu.
-Przynajmniej nie wygląda jak nastoletnia dziewczyna na telefon- Stwierdził Damon z diabelskim uśmiechem.
-Ależ ty zaślepiony… Ona jest taka jak ja. W końcu jej się znudzisz i poleci do Stefana. Jeszcze wspomnisz moje słowa- Wycedziła uśmiechając się złośliwie. Nie zdążyłam nawet mrugnąć okiem, a jej już nie było.
-Myślisz, że kiedyś będziemy mieć święty spokój?- Zapytałam Damona, który przypatrywał mi się uważnie. Doskonale widziałam, iż dręczą go ostatnie słowa Katherine. –Ona nie ma racji. Wiesz?- Pogładziłam jego policzek. –Kocham cię.
-Ja ciebie też. Może kiedyś uda nam się przeżyć tydzień bez niespodzianek- Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Parę dobrych minut trwało zanim się od siebie oderwaliśmy. -Jak na razie trzeba się dowiedzieć przed kim ucieka Katherine- Dodał po chwili namysłu.

***

-Gdzie ty idziesz?- Zapytałam, choć dobrze wiedziałam, dokąd udaje się Damon. Wampir spojrzał na mnie jak na nienormalną i nie przejmując się moimi słowami dalej zmierzał w kierunku auta. –Nie, na serio. Chyba nie myślisz, że będziemy tym jechać?- Wskazałam ręką na pojazd.
            Otóż wybieraliśmy się na wykłady i trzeba było tam jakoś dojechać. Ale kto widział studenta jadącego sportowym samochodem wartym więcej niż niejedno mieszkanie? No właśnie - nikt.
-O, co ci chodzi?- Spytał zatrzymując się i przenosząc wzrok na moją osobę.
-Widziałeś kiedyś studenta w takim aucie?- Uniosłam brwi do góry.
-Oj, daj spokój. Najwyżej powiem, że mam bogatych staruszków.
-Którzy nie żyją od jakiś stu pięćdziesięciu lat? Bardzo przekonywujące- Mruknęłam krzyżując ręce na piersi.
-Chcesz iść na piechotę?
-Myślałam bardziej o takim wynalazku jak autobus…- Przyznałam niepewnie spodziewając się reakcji mojego towarzysza.
-Mowy nie ma. Ja i komunikacja miejska? To się wyklucza- Przyznał.
-Nie przesadzaj. Za pięć minut odjeżdża. Jak się pospieszymy to zdążymy- Złapałam go za dłoń i pociągnęłam w kierunku przystanku. Chłopak niechętnie ruszył za mną. Westchnęłam w myślach. –A jak wrócimy do domu to ci to ładnie wynagrodzę…- Dodałam słodkim głosikiem.
-Nie mogłaś tak od razu?- Posłał mi uśmiech i przyspieszył kroku.
            No tak cały Damon… Ze wszystkiego musi mieć jakieś korzyści. Prychnęłam cicho.
-Co cię tak śmieszy?- Zapytał zaciekawiony.
-Nic, nic- Odpowiedziałam szybko.
            Szliśmy jeszcze krótką chwilę. Cały czas się uśmiechałam. Jakie to było dziwne uczucie. Może, dlatego iż dawno nie miałam powodu do radości? Zwykle zakładałam maskę. Śmiałam się z żartów przyjaciół, w odpowiednich sytuacjach unosiłam kąciki ust w górę. Na tym zwykle się kończyło.
            Nawet nie zauważyłam, kiedy doszliśmy na przystanek. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze jakieś trzy minuty do przyjazdu autobusu, czyli zdążę kupić przejazdówki. Podeszłam do kiosku i poprosiłam starszą panią o dwa bilety: ulgowy i normalny. Staruszka uśmiechnęła się do mnie i podała karteczki. Miała siwe włosy zawiązane w koczka i oczy, które widziały więcej niż można by się spodziewać. Zareagowałam wdzięcznym skinieniem głowy, zapłaciłam i wróciłam do mojego towarzysza.
-Trzymaj- Podałam mu obie karteluszki, by swobodnie schować portfel do torby.
-Dlaczego jeden jest ulgowy, a drugi normalny?- Zapytał, może nawet lekko zdezorientowany.
-Bo nie masz legitymacji studenckiej. Będziesz miał legitkę, będziesz jeździł na ulgowych- Skwitowałam.
            Właśnie, Damona czekało jeszcze spotkanie z dziekanem i całą resztą „ważniaków” z uniwersytetu. Musiał zdobyć indeks i załatwić inne papierkowe sprawy. Choć i tak najważniejsze było, aby zahipnotyzował profesorów, by ci go pamiętali. Mam nadzieję, iż nikogo nie zabije.
-Skoro mowa o jeżdżeniu… Wracamy autobusem?
-Taaak- Przedłużyłam głoski, nie wiedząc, do czego zmierza wampir.
-I jazdę w tą stronę mi wynagrodzisz- Głośno myślał. –A co dostane za drogę powrotną?
-A, co byś chciał?- Wiedziałam, że zaraz pożałuje tych słów.
-Pozbędziesz się glanów…- Uśmiechnął się.
-Chyba zwariowałeś- Stwierdziłam dobitnym głosem.
-Wiem- Wzruszył ramionami. –Na punkcie pewnej dziewczyny.
-Nie wyrzucę tych butów- Zagroziłam palcem.
-Nie karze ci ich wyrzucać… Postawimy je na półce razem z pamiątkami z drugiej wojny światowej.
-Damon… Nie mam innych butów. Robi się coraz zimniej, a ja nie mam pieniędzy na nowe- Starałam się jakoś wymigać.
-Nowe buty to żaden problem- Uśmiechnął się. –Czyli załatwione. Po zajęciach jedziemy do sklepu- Zrobiłam minę obrażonego dziecka. –Oj, nie dąsaj się tak- Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, ponieważ moje usta zostały zamknięte pocałunkiem. Zaraz potem, niewiadomo skąd, na przystanku pojawiał się autobus.


Oczami Bonnie:

            Jak co rano, przed zajęciami, siedziałam gotowa na łóżku poganiając Caroline. Tym razem było to o wiele cięższe, ponieważ blondynka po wczorajszym wyjściu miała niezłego kaca.
-Mówiłam ci żebyś tyle nie piła- Pouczyłam przyjaciółkę, nie wiem, który raz wciągu dzisiejszego poranka. Dziewczyna spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Tak, tak. Już to słyszałam- Wybełkotała. Wzruszyłam tylko ramionami.
            Nieoczekiwanie usłyszałyśmy dźwięk przekręcanego zamka, a chwilę później do pokoju weszła roześmiana Elena.
-Witam współlokatorki- Powitała nas z uśmiechem. –Tym razem mam klucze- Dodała pobrzękując torebką.
-No proszę, córka marnotrawna wróciła- Rzuciłam z uśmiechem i uściskałam przyjaciółkę. Caroline podążyła w moje ślady.
-Nie do końca wróciłam. Jeszcze chwilę pobędę w domu. Doszłam do wniosku, że ostatnio trochę zaniedbałam Jeremy’ego i Rica- Tłumaczyła się Elena, przepraszającym tonem.
-Czy, aby na pewno chodzi o tą dwójkę?- Zapytała podejrzliwie blondynka.
-Caro… Daj spokój. Niech się sobą trochę nacieszą…- Pouczyłam wampirzycę. –A właśnie gdzie zgubiłaś swój ogon?- Zwróciłam się do dziewczyny.
-Załatwia indeks i te sprawy. Zaraz po nas przyjdzie- Wytłumaczyła. –Jak tam wczorajsze spotkanie z Klausem?
-Nawet nie wspominaj… Najpierw się upiłam, później nawet byłam miła, a na końcu spotkałam Tylera. Żyć nie umierać- Podsumowała Caroline. –Przynajmniej załatwiłam odkupienie dla Stefana. Nick zjawi się w pensjonacie wieczorem. My w sumie też postaramy się wpaść.
-Dziękuję ci.
-Ty mi? Proszę cię. To ten idiota bez uczuć będzie mnie po stopach całował- Zaśmiałyśmy się.
            Zaczęłyśmy rozmawiać. Elena opowiedziała nam o dzisiejszej wizycie Katherine i o tym, że wampirzyca znów ucieka. Poniekąd nawet mnie to nie zdziwiło. Zastanawia mnie jednak, przed kim. Kogo może się bać nieustraszona panna Pierce? Z tego, co mi wiadomo jej największym wrogiem jest Klaus, więc, o co chodzi?
            Po jakiś dziesięciu minutach rozległo się pukanie do drzwi. Jako że zadniej z nas nie chciało się wstawać krzyknęłyśmy chórem.
-Wejść!
            Drzwi otworzyły się, a w progu znalazł się Damon.
-To, co dziewczynki? Marsz na zajęcia! I żebym nie musiał czekać!


W pierwszej kolejności chciałam przeprosić, że tak dawno mnie tu nie było... 
Wina zabytku (czyt. komputera),
a na telefonie wprost nienawidzę pisać i tak jakoś wyszło...
Jeszcze raz przepraszam :*
Co do rozdziału...
Moim zdaniem wyszedł średni, mam jednak nadzieję,
że da się go czytać ;p
Chciałam też podziękować za wszystkie wasze komentarze,
które potrafią, wbrew temu całemu lenistwu, braku czasu i nadmiaru obowiązków,
zmotywować do napisania choć kilku słów ;)
To chyba wszystko ;)
Pozdrawiam wszystkich czytelników ;*