Poczułam delikatny dotyk na
policzku. Leniwie uniosłam zaspane powieki. Pierwsze, co ujrzałam to niebieskie
tęczówki, wpatrujące się we mnie z ogromną miłością oraz troską. Mimowolnie się
uśmiechnęłam.
-Dzień dobry-
Usłyszałam aksamitny głos.
-Dzień dobry-
Odpowiedziałam, delikatnie przeciągając się.
-Jak się spało?-
Zapytał Damon, odgarniając niesforne kosmyki włosów z mojej twarzy.
-A bardzo dobrze.
Wbrew pozorom nawet się wyspałam…- Zaśmialiśmy się. Tak, to była długa i
wyjątkowa noc. –A tak w ogóle to, która godzina?
-Jest wcześnie. Parę
minut po piątej. Przepraszam, jeżeli cię obudziłem.
-No proszę. Nie
wierze. Damon Salvatore przeprasza- Wstawiłam mu język. Uwielbiałam się z nim
droczyć.
-Widzisz, do czego
mnie zmuszasz?- Teatralnie pokręcił głową.
-Że się tak dajesz…-
Przybliżyłam swoją twarz do jego i delikatnie złączyłam nasze usta. Wplotłam
palce w jego kruczo czarne włosy, poddając się rozkoszy. Chłopak nie pozostawał
dłużny. Delikatnie błądził rękami po moim ciele. Niespodziewanie zamarł.
-Coś się stało?-
Zapytałam zbita z tropu.
-Ktoś jest w domu-
Stwierdził marszcząc czoło. –Ktoś w szpilkach –Na twarz Damona wstąpiła
irytacja. Doskonale wiedziałam, o kogo chodzi.
Tak jak się spodziewałam. Drzwi
pokoju gwałtownie się otworzyły, a w progu stanęła Katherine. Miała na sobie
wyzywającą, krótką, czarną sukienkę i piętnastocentymetrowe szpilki.
-Gdzie Stefan?-
Spytała prosto z mostu.
-Witaj. Mnie też miło
cię widzieć, choć nie. Nie jest mi miło- Stwierdził, Damon z jadem w głosie. –A
tak w ogóle rodzice nie nauczyli cię pukać? Ach.. Zapomniałem. Przecież w
jaskini nie było drzwi- Spojrzałam na Katherine spodziewając się jakiegoś
wybuchu z jej strony. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Jedyne, co robiła, to
wpatrywała się w starszego Salvatore z pogardą.
-Tak, tak. Wiem, że
lubisz się popisywać- Podeszła do nas bliżej. –A teraz na poważnie. Gdzie jest
Stefan?- Zapytała akcentując każde słowo.
-A skąd mam to
wiedzieć? Co ja jego niańką jestem?
-Oj. Nie udawaj.
Widziałam was w barze- Uśmiechnęła się przebiegle.
-Nie zaprzeczam,
byliśmy tam- Damon wzruszył ramionami. –Złamaliśmy zaklęcie, a mój mały
braciszek zwiał.
-Dlaczego ci nie
wierzę?
-Niech pomyślę-
Odezwałam się po raz pierwszy. –Może, dlatego iż sama zawsze coś kręcisz i nie
dopuszczasz do siebie myśli, że ktoś może mówić prawdę?
-Bardzo dobry
argument- Pochwalił mnie Damon, całując w policzek. Katherine pokręciła głową z
niedowierzaniem.
-Naprawdę jesteście
takimi idiotami, czy tylko na takich wyglądanie?- Wampirzyca była wyprowadzona
z równowagi. Pierwszy raz widziałam ją w takim stanie. Coś musiało być na
rzeczy.
-Czego chcesz od
Stefana?- Spytałam poważnym tonem.
-Towarzystwa w
podróży- Wzruszyła ramionami.
-W podróży?-
Zdziwiłam się.
-No dobrze, w
ucieczce- Zamyśliła się chwile. -Wam też radzę… Reszty dowiecie się w swoim
czasie. Ale miłe to, to nie będzie. Tylko nie mówcie, że nie ostrzegałam- Podeszła do nas jeszcze
bliżej, zacięcie mierząc mnie wzrokiem. –A tak w ogóle robią ci się zmarszczki.
O tutaj- Wskazała dłonią kąciki oczu.
-Przynajmniej nie
wygląda jak nastoletnia dziewczyna na telefon- Stwierdził Damon z diabelskim
uśmiechem.
-Ależ ty zaślepiony…
Ona jest taka jak ja. W końcu jej się znudzisz i poleci do Stefana. Jeszcze
wspomnisz moje słowa- Wycedziła uśmiechając się złośliwie. Nie zdążyłam nawet
mrugnąć okiem, a jej już nie było.
-Myślisz, że kiedyś
będziemy mieć święty spokój?- Zapytałam Damona, który przypatrywał mi się
uważnie. Doskonale widziałam, iż dręczą go ostatnie słowa Katherine. –Ona nie
ma racji. Wiesz?- Pogładziłam jego policzek. –Kocham cię.
-Ja ciebie też. Może
kiedyś uda nam się przeżyć tydzień bez niespodzianek- Złączył nasze usta w
namiętnym pocałunku. Parę dobrych minut trwało zanim się od siebie oderwaliśmy.
-Jak na razie trzeba się dowiedzieć przed kim ucieka Katherine- Dodał po chwili
namysłu.
***
-Gdzie ty idziesz?-
Zapytałam, choć dobrze wiedziałam, dokąd udaje się Damon. Wampir spojrzał na
mnie jak na nienormalną i nie przejmując się moimi słowami dalej zmierzał w
kierunku auta. –Nie, na serio. Chyba nie myślisz, że będziemy tym jechać?-
Wskazałam ręką na pojazd.
Otóż wybieraliśmy się na wykłady i
trzeba było tam jakoś dojechać. Ale kto widział studenta jadącego sportowym
samochodem wartym więcej niż niejedno mieszkanie? No właśnie - nikt.
-O, co ci chodzi?-
Spytał zatrzymując się i przenosząc wzrok na moją osobę.
-Widziałeś kiedyś
studenta w takim aucie?- Uniosłam brwi do góry.
-Oj, daj spokój.
Najwyżej powiem, że mam bogatych staruszków.
-Którzy nie żyją od
jakiś stu pięćdziesięciu lat? Bardzo przekonywujące- Mruknęłam krzyżując ręce
na piersi.
-Chcesz iść na
piechotę?
-Myślałam bardziej o
takim wynalazku jak autobus…- Przyznałam niepewnie spodziewając się reakcji
mojego towarzysza.
-Mowy nie ma. Ja i
komunikacja miejska? To się wyklucza- Przyznał.
-Nie przesadzaj. Za
pięć minut odjeżdża. Jak się pospieszymy to zdążymy- Złapałam go za dłoń i
pociągnęłam w kierunku przystanku. Chłopak niechętnie ruszył za mną.
Westchnęłam w myślach. –A jak wrócimy do domu to ci to ładnie wynagrodzę…-
Dodałam słodkim głosikiem.
-Nie mogłaś tak od
razu?- Posłał mi uśmiech i przyspieszył kroku.
No tak cały Damon… Ze wszystkiego
musi mieć jakieś korzyści. Prychnęłam cicho.
-Co cię tak śmieszy?-
Zapytał zaciekawiony.
-Nic, nic-
Odpowiedziałam szybko.
Szliśmy jeszcze krótką chwilę. Cały
czas się uśmiechałam. Jakie to było dziwne uczucie. Może, dlatego iż dawno nie
miałam powodu do radości? Zwykle zakładałam maskę. Śmiałam się z żartów
przyjaciół, w odpowiednich sytuacjach unosiłam kąciki ust w górę. Na tym zwykle
się kończyło.
Nawet nie zauważyłam, kiedy
doszliśmy na przystanek. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze jakieś trzy minuty do
przyjazdu autobusu, czyli zdążę kupić przejazdówki. Podeszłam do kiosku i
poprosiłam starszą panią o dwa bilety: ulgowy i normalny. Staruszka uśmiechnęła
się do mnie i podała karteczki. Miała siwe włosy zawiązane w koczka i oczy,
które widziały więcej niż można by się spodziewać. Zareagowałam wdzięcznym
skinieniem głowy, zapłaciłam i wróciłam do mojego towarzysza.
-Trzymaj- Podałam mu
obie karteluszki, by swobodnie schować portfel do torby.
-Dlaczego jeden jest
ulgowy, a drugi normalny?- Zapytał, może nawet lekko zdezorientowany.
-Bo nie masz
legitymacji studenckiej. Będziesz miał legitkę, będziesz jeździł na ulgowych-
Skwitowałam.
Właśnie, Damona czekało jeszcze
spotkanie z dziekanem i całą resztą „ważniaków” z uniwersytetu. Musiał zdobyć
indeks i załatwić inne papierkowe sprawy. Choć i tak najważniejsze było, aby
zahipnotyzował profesorów, by ci go pamiętali. Mam nadzieję, iż nikogo nie
zabije.
-Skoro mowa o
jeżdżeniu… Wracamy autobusem?
-Taaak- Przedłużyłam
głoski, nie wiedząc, do czego zmierza wampir.
-I jazdę w tą stronę
mi wynagrodzisz- Głośno myślał. –A co dostane za drogę powrotną?
-A, co byś chciał?-
Wiedziałam, że zaraz pożałuje tych słów.
-Pozbędziesz się
glanów…- Uśmiechnął się.
-Chyba zwariowałeś-
Stwierdziłam dobitnym głosem.
-Wiem- Wzruszył
ramionami. –Na punkcie pewnej dziewczyny.
-Nie wyrzucę tych
butów- Zagroziłam palcem.
-Nie karze ci ich
wyrzucać… Postawimy je na półce razem z pamiątkami z drugiej wojny światowej.
-Damon… Nie mam
innych butów. Robi się coraz zimniej, a ja nie mam pieniędzy na nowe- Starałam
się jakoś wymigać.
-Nowe buty to żaden
problem- Uśmiechnął się. –Czyli załatwione. Po zajęciach jedziemy do sklepu-
Zrobiłam minę obrażonego dziecka. –Oj, nie dąsaj się tak- Nie zdążyłam nic
więcej powiedzieć, ponieważ moje usta zostały zamknięte pocałunkiem. Zaraz
potem, niewiadomo skąd, na przystanku pojawiał się autobus.
Oczami Bonnie:
Jak co rano, przed zajęciami,
siedziałam gotowa na łóżku poganiając Caroline. Tym razem było to o wiele
cięższe, ponieważ blondynka po wczorajszym wyjściu miała niezłego kaca.
-Mówiłam ci żebyś
tyle nie piła- Pouczyłam przyjaciółkę, nie wiem, który raz wciągu dzisiejszego
poranka. Dziewczyna spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Tak, tak. Już to
słyszałam- Wybełkotała. Wzruszyłam tylko ramionami.
Nieoczekiwanie usłyszałyśmy dźwięk
przekręcanego zamka, a chwilę później do pokoju weszła roześmiana Elena.
-Witam
współlokatorki- Powitała nas z uśmiechem. –Tym razem mam klucze- Dodała
pobrzękując torebką.
-No proszę, córka
marnotrawna wróciła- Rzuciłam z uśmiechem i uściskałam przyjaciółkę. Caroline
podążyła w moje ślady.
-Nie do końca
wróciłam. Jeszcze chwilę pobędę w domu. Doszłam do wniosku, że ostatnio trochę
zaniedbałam Jeremy’ego i Rica- Tłumaczyła się Elena, przepraszającym tonem.
-Czy, aby na pewno
chodzi o tą dwójkę?- Zapytała podejrzliwie blondynka.
-Caro… Daj spokój.
Niech się sobą trochę nacieszą…- Pouczyłam wampirzycę. –A właśnie gdzie
zgubiłaś swój ogon?- Zwróciłam się do dziewczyny.
-Załatwia indeks i te
sprawy. Zaraz po nas przyjdzie- Wytłumaczyła. –Jak tam wczorajsze spotkanie z
Klausem?
-Nawet nie wspominaj…
Najpierw się upiłam, później nawet byłam miła, a na końcu spotkałam Tylera. Żyć
nie umierać- Podsumowała Caroline. –Przynajmniej załatwiłam odkupienie dla
Stefana. Nick zjawi się w pensjonacie wieczorem. My w sumie też postaramy się
wpaść.
-Dziękuję ci.
-Ty mi? Proszę cię.
To ten idiota bez uczuć będzie mnie po stopach całował- Zaśmiałyśmy się.
Zaczęłyśmy rozmawiać. Elena
opowiedziała nam o dzisiejszej wizycie Katherine i o tym, że wampirzyca znów
ucieka. Poniekąd nawet mnie to nie zdziwiło. Zastanawia mnie jednak, przed kim.
Kogo może się bać nieustraszona panna Pierce? Z tego, co mi wiadomo jej
największym wrogiem jest Klaus, więc, o co chodzi?
Po jakiś dziesięciu minutach
rozległo się pukanie do drzwi. Jako że zadniej z nas nie chciało się wstawać
krzyknęłyśmy chórem.
-Wejść!
Drzwi otworzyły się, a w progu znalazł
się Damon.
-To, co dziewczynki?
Marsz na zajęcia! I żebym nie musiał czekać!
W pierwszej kolejności chciałam przeprosić, że tak dawno mnie tu nie było...
Wina zabytku (czyt. komputera),
a na telefonie wprost nienawidzę pisać i tak jakoś wyszło...
Jeszcze raz przepraszam :*
Co do rozdziału...
Moim zdaniem wyszedł średni, mam jednak nadzieję,
że da się go czytać ;p
Chciałam też podziękować za wszystkie wasze komentarze,
które potrafią, wbrew temu całemu lenistwu, braku czasu i nadmiaru obowiązków,
zmotywować do napisania choć kilku słów ;)
To chyba wszystko ;)
Pozdrawiam wszystkich czytelników ;*